Ten kto słuchał ostatniego pomeczowego wywiadu trenera Kubicy, nie jest zaskoczony środowym rezultatem. Rotuz ma za sobą czarną serię 4 ligowych porażek, mimo dobrej gry w żadnym meczu nie udało się zdobyć choćby punktu. Jednak trener był spokojny, dobra gra w końcu musiała przynieść efekty. No i przyniosła chyba w najmniej spodziewanym momencie. Wszak zwycięstwo w derbowym meczu, w dodatku z rywalem na co dzień czwartoligowym, wcale nie było oczywistą sprawą a nawet średnio prawdopodobną…

Jednak taka jest piłka, w lidze gra się podobała, ale to rywale strzelali i punktowali. Wczorajszy mecz Rotuz zaczął naprawdę dobrze, nie było widać od pierwszego gwizdka różnicy klas. Wręcz można było pomylić się kto jest kim i w jakiej lidze gra. Rotuz zaczął od wysokiego i agresywnego pressingu, z linii bocznej głośno dopingował swoich podopiecznych trener Kubica, wyraźnie wskazując moment doskoku do rywala. Na szczęście prócz pressingu Rotuz potrafił również zachować koncentrację w każdej formacji, wymieniając celne podania i trącając prostych piłek. Niestety jak zwykle najmniej koncentracji i szczęścia Rotuz miał w fazie wykończenia akcji. Już w pierwszym kwadransie gospodarze 3 krotnie byli blisko zdobycia gola, na przeszkodzie stanął bramkarz, słupek oraz obrońca wybijający piłkę zmierzającą do pustej bramki. W następnych minutach gra była w dalszym ciągu prowadzona pod dyktando Bronowian, jednak już bez większych efektów. Czechowice natomiast bez klarownych sytuacji strzeleckich w pierwszej odsłonie meczu. 

Ewidentnie zespół przyjezdnych wyszedł odmieniony na drugą połowę, już pierwsza klarowna sytuacja została zamieniona na gola przyjezdnych. W tym momencie znów wydawało się, że Rotuz wraca do utartego scenariusza, gra dobrze, nie strzela tylko traci gole… Nie tym razem! Już po 3 minutach od straty gola gospodarze cieszyli się z bramki wyrównującej, do piłki ustawionej na 18 metrze podszedł Daniel Feruga i uderzył po prostu idealnie. Piłka po rzucie wolnym przeleciała nad murem i wpadła prosto w okienko bramki rywala. Od tego momentu Rotuz poczuł krew! Kolejne akcje sunęły skrzydłami, piłka była wrzucona w pole karne lub też akcje kończyły się strzałami. Po jednaj z takich sytuacji piłka obiła rękę zawodnika z Czechowic, a sędzia mimo protestów wskazał na „wapno”. Zamiary Strzelczyka wyczuł jednak bramkarz gości, radość z obronionego rzutu karne trwała jednak bardzo krótko, gdyż zawodnik Czechowic w momencie interwencji zbyt szybko opuścił linię bramkową. Sędzia główny nakazał powtórzyć stały fragment gry, tym razem do piłki podszedł Mancnarowski i uderzył na tyle celnie, że piłka wpadła do bramki dając prowadzenie. Rotuz nie osiadł na laurach, tylko atakował z nowymi siłami i pomysłami. Kolejny dynamiczny rajd skrzydłem, poskutkował jeszcze jednym rzutem karnym, znowu powodem było zagranie piłki ręką. Mencnarowski podszedł drugi raz i uderzył identycznie wyprowadzając swoją drużynę na dwubramkowe prowadzenie. Do końca meczu pozostało jeszcze sporo czasu, jednak zespół z Czechowic kompletnie nie miał pomysłu, a z biegiem czasu nawet chęci na odrobienie strat. W drużynie gospodarzy nastał czas na zmiany kadrowe, tym razem były to zmiany bardzo dobre, każdy zawodnik wniósł coś pozytywnego na murawę, dzięki czemu styl gry nie uległ nawet najmniejszemu pogorszeniu do samego końca meczu. 

Rotuz odniósł niespodziewane zwycięstwo na faworyzowanym rywalem, jednak ten kto był i widział wie że zasłużone!

Rotuz Bronów vs MRKS Czechowice- Dziedzice 3:1 (0:0)

Rotuz

Granatowski, Mencnarowski, Strzelczyk, Świerkot, Bieńko, Szczelina, Adamczyk, Cyroń, Pisarek, Dzida, Feruga

Czechowice

Szmajda, Zych, Psik, Góralczyk, Mizera, Ślosarczyk, Bielec, Shutak, Kuś, Gajda, Kubica